top of page

 

 

      Jest wiele sytuacji, które mrożą nam krew w żyłach, ale gdy nas nie dotyczą, nie przerażają nas aż tak bardzo. Po prostu istnieją, zdarzają się innym, a nam są zwyczajnie obce. Z jednym tego typu zdarzeń mieli do czynienia widzowie zasiadający na Małej Scenie w elbląskim Teatrze im Aleksandra Sewruka.

 

     Zatrważająca jest liczba gwałconych kobiet w naszym kraju. Jeszcze gorszym jest fakt, jak mały procent z nich zgłasza gwałt

na policję bądź w ogóle komukolwiek o nim mówi. Czują się zbrukane, niepotrzebne, wykorzystane, winne, niezrozumiane, wzbraniają się jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z innym mężczyzną. Rzadko kiedy znają one swojego oprawcę, przez całe życie mają wrażenie naznaczenia.

      Podobną historię ukazał nam reżyser Bartłomiej Wyszomirski, realizując spektakl "Aż do bólu".Tradycyjny stonowany salon,

w tle delikatna muzyczka puszczona z radia. Z prawej strony kremowa kanapa, pod ścianą rower. Z lewej stoi tylko kominek, wyglądem przypominający metalową klatkę. Po pokoju krząta się młoda kobieta, ubrana jedynie w aksamitny szlafrok. Dzień

jak co dzień, nie zapowiada tragicznych wydarzeń, do których

ma dojść chwilę później.

      Do mieszkania wchodzi mężczyzna około trzydziestki, schludnie ubrany i wyglądający na miłego człowieka. W tej roli widzimy Leszka Czerwińskiego jako Raula. Wyrwana z zadumy kobieta, patrzy

na niego zdziwionym wzrokiem, z początku nie przeczuwając jego zamiarów. Nieproszony gość okazuje się być seryjnym gwałcicielem, mającym żonę, dzieci, a na swoim koncie wiele gwałtów na innych dziewczynach. Lokatorka próbuje zasłaniać się śpiącym na górze mężem-policjantem. Po krótkiej szarpaninie zostaje ubezwłasnowolniona i w jednej chwili staje się ofiarą zboczeńca,

który - jak się okazuje - od dłuższego czasu musiał się nią interesować.

      Każde zaciemnienie świateł sygnalizuje zmianę sytuacji, jakby zapowiedź kolejnego aktu w sztuce. Tak staje się i wówczas, gdy dziewczyna oślepia oprawcę środkiem owadobójczym. Przyprawiająca o dreszczyk melodia przestaje grać, a oczom widzów ukazuje się wcześniejszy oprawca, siedzący na środku pokoju,

z zawiązanymi, zakrwawionymi oczami, związany i zdezorientowany. To dopiero początek tortur, jakimi zostaje uraczony przez śliczną lokatorkę.Historia ukazuje, jak szybko z ofiary można stać się katem i odwrotnie. W jednej chwili kobieta duszona poduszką i zmuszana do wypowiadania niemiłych słów oraz robienia gorszących gestów, sama mści się na swoim oprawcy, nie pozostając mu dłużną.

      Marjorie, którą po mistrzowsku gra Anna Iwasiuta, aktorka młodszego pokolenia, wylewa mężczyźnie wrzątek na głowę, zamyka w kominku, przydusza sznurem zawiązanym na szyi, oblewa go benzyną i wrzuca wygaszone zapałki do środka. Między jedną

a drugą osobą zatracają się wszelkie odruchy człowieczeństwa. Zarówno ona, jak i on działają z zamiarem zrobienia drugiej osobie krzywdy, więc trudno stwierdzić, czy należałoby współczuć jej

czy jemu. Widz pozostaje w pełnej dezorientacji emocjonalnej.         Komiczności sytuacji nadają zwroty, które Raul kieruje pod adresem Marjorie. Rozładowuje to atmosferę grozy i napięcia. Gdy przybywają współlokatorki (w roli Terry - Anna Suchowiecka i w roli Patrycji - Sawa Fałkowska) sytuacja zaczyna się komplikować, gdyż każda  

z dziewczyn ma inny pomysł na rozwiązanie problemu. Patrycja, ułożona pani psycholog, próbująca pomóc zarówno swojej koleżance, jak i "bestii" (jak raczyła nazywać go Marjorie), jest bardzo opanowana, chce wezwać policję, czym obciążyłaby tylko przyjaciółkę. Druga zaś - Terry - blondynka, przerażona utratą pracy i swojego stanowiska, nie chcąca ryzykować, chce trzymać się od wszystkiego

z daleka. Pod koniec spektaklu okazuje się, że również była kiedyś zgwałcona, ale nic z tym nie zrobiła, uważając, że i tak nigdzie nie znajdzie pomocy.

      Dramatyzm sytuacji, ciągłe komplikacje, chęć zemsty i żądza krwi towarzyszą widzom od początku do końca przedstawienia. Oprawca wini ofiarę za całe zdarzenie, za to, jak się ubierała i jak działała na mężczyzn.

      Z teatru wychodzono w ciszy, zadumie, a nawet w strachu. Nie ukrywam, że sama bałam się samotnie wracać do domu. Myślę, że jest to swoista przestroga dla wszystkich dziewczyn szukających przygody, która mogłaby zakończyć się tragicznie.

 

Dorota Piotrowicz

 

Teatralia

 

Olsztyn

 

12 czerwca 2009

 

Teatr im. Aleksandra Sewruka w Elblągu

 

William Mastrosimone "Aż dolu"

 

przekład: Włodzimierz Kaczkowski

reżyseria: Bartłomiej Wyszomirski

scenografia i kostiumy: Iza Toroniewicz

asystent reżysera: Anna Iwasiuta

obsada: Anna Iwasiuta, Leszek Czerwiński, Sawa Fałkowska, Anna Suchowiecka

 

premiera: 31 stycznia 2009 r.

 

link do artykułu

http://www.teatralia.com.pl/archiwum/artykuly/czerwiec_2009/120609_padb.php

prawdziwe... aż do bólu

recenzje / teatralia

bottom of page